Nazwa Gruyere dla wielbicieli nabiału powinna się kojarzyć z
wyśmienitym i znanym na całym świecie szwajcarskim serem. Jednak nie każdy wie,
że nazwa ta dotyczy również uroczego średniowiecznego miasteczka w szwajcarskim
kantonie Freiburg.
Samo miasteczko zasługuje na odrębną notkę, zaś dzisiaj podzielę
się wrażeniami z odwiedzin jego głównej atrakcji, czyli zamku – Schloss Gruyeres.
Burzliwa historia zamku rozpoczęła się w XIII wieku, gdy został
wzniesiony jako siedziba Grafa (hrabiego) von Greyerz. W 1554 roku, ostatni z rodu Greyerz,
Michael zbankrutował i zmarł na banicji. Jego wcześniejsze ekscesy finansowane
były przez miasta Bern i Freiburg, tak więc jako wierzyciele Michaela najpierw
podzieliły majątek hrabstwa między siebie, potem zamek wpadł w ręce Freiburga. W
1849 roku zamek przejęła rodzina Bovy z Genewy, która stworzyła z tego miejsca oazę dla artystów.
Dopiero w 1938 roku zamek wrócił w ręce Freiburga, który zorganizował w nim
muzeum.
Osobiście nie przepadam za
muzeami, ale to na zamku Gruyeres naprawdę zrobiło na mnie wrażenie, mimo że
podobne lub ładniejsze widziałam choćby w Polsce. Wnętrza są odrestaurowane i
urządzone z iście szwajcarską precyzją, co w krótkim czasie przenosi człowieka
do innej epoki. Mnie urzekły witraże w oknach oraz ogród z mini-labiryntem. Wędrówka
po zacienionych krużgankach z możliwością zajrzenia w różne zakamarki oraz
piękne widoki na Alpy dopełniły pozytywnych wrażeń.
Zamek wzniesiono na górze, pod
którym znajduje się miasteczko, które absolutnie polecam. Mnie skojarzyło się z
naszym Kazimierzem Dolnym, tu też czuć historię i sztukę… ale o tym kiedy
indziej…
Zdjęcia zrobione aparatem Canon EOS
550 D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz